Bolanda, rok 5772.
Erratus, erratus.
Miałem sen.
Nie mogłem porozumiewać się z ludźmi. Wszelkie moje próby porozmawiania, kończyły się na polecaniu produktów, sklepów czy usług które byłyby remedium na moje problemy. Faceci wychodzący z pracy, wyśmiewali faceta który kupił iphone’a zamiast htc, lub na odwrót.
A dziewczyny na ławce snuły plany, gdzie pójdą jutro na zakupy w celu wyszukania najmodniejszych w tym sezonie, cytrynowych jeansów z koronkowymi wstawkami.
Jedyna dostępna nie-fizyczna praca, była związana ze sprzedażą, ekspozycją czy też reklamowaniem produktów.
Ludzie lepiej wykształceni te produkty wymyślali, przekształcali, unowocześniali.
Przypomniało mi to sen, w którym zagubiłem się w markecie oferującym wszystkie produkty świata. Nie mogłem dotrzeć do wyjścia, bo te znajdowało się za ciągiem szaf chłodniczych z napojami. I tak szedłem obok tych szaf chłodniczych, pół snu, czyli pewnie ładnych parę godzin.
A znajdowałem się dopiero na sekcji napojów z Japonii, który wydawał się najdłuższy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz